środa, 8 maja 2019

Rozdział 2

Hermiona stała przed drewnianą, ręcznie zdobioną bramką prowadzącą do małego lecz przytulnego domu jej najlepszej przyjaciółki. Nie kryła już łez, które wyznaczały swoją ścieżkę na jej lekko zaróżowionych policzkach. Czuła jak jej serce oplata niewidzialny węzeł, który z każdą sekundą zaciskał się coraz bardziej.  Wzięła głęboki wdech i delikatnie zapukała do drzwi by już po chwili napotkać zmartwione oliwkowe oczy przyjaciółki.
-Hermiona? - Ginny nie zastanawiając się ani chwili przytuliła roztrzęsioną przyjaciółkę, która wtuliła się w nią cicho łkając.
Tkwiły tak w swoich objęciach dłuższą chwilę. Rudowłosa o nic nie pytając głaskała przytuloną przyjaciółkę czekając aż ta choć trochę się uspokoi. Hermiona w końcu oderwała się od młodszej koleżanki i wierzchem dłoni przetarła zapłakane oczy w duchu dziękując za to, że użyła wodoodpornego tuszu.  Posłusznie usiadła na jednej z wiklinowych kanap znajdujących się na tarasie i beznamiętnym wzrokiem patrzyła przed siebie. Czuła jak kolejna fala ogromnego żalu zalewa jej serce.
-Masz - usłyszała dźwięczny głos Ginny i z wdzięcznością wzięła od niej spory kieliszek czerwonego wina.
-Co się stało?
-Hermiona! - Balise wyszczerzył w uśmiechu rząd swoich śnieżnobiałych zębów na widok brunetki, dopiero widok jej zaczerwienionych od płaczu oczy sprawił, że po uśmiechu nie było już ani śladu.
-Wszystko w porządku? - zapytał.
Ginny spojrzała na swojego męża wymownie, dając mu do zrozumienia żeby zostawił je same. Blaise podniósł obie ręce w geście rezygnacji i bełkocząc pod nosem coś o kobietach i ich sprawach zniknął w domu.
Przez dłuższą chwilę między przyjaciółkami panowała cisza.
-Rozstałam się z Ronem - wyszeptała w końcu Hermiona ocierając samotną łzę spływającą po jej policzku.
Ginny cicho westchnęła i przytuliła swoją przyjaciółkę.
-Mój brat to kretyn - odparła po chwili - Co zamierzasz zrobić?
Hermiona wzruszyła ramionami.
-Nie mogę tutaj zostać. Muszę się na jakiś czas odciąć, przemyśleć niektóre sprawy - odparła.
-Chyba mam pomysł! - Ruda z radością wstała klaszcząc w dłonie - Blaise kochanie! - zawołała i nie czekając na odpowiedź popędziła jak błyskawica do domu by już po chwili wrócić z uśmiechem wymalowanym na jej piegowatej buzi.
-Masz - wyciągnęła w stronę starszej przyjaciółki złoty klucz do którego przywieszony był breloczek w kształcie złotego znicza.
-Co to?
-Klucz.
Hermiona spiorunowała rudowłosą wzrokiem.
-Pamiętasz ten domek nad morzem, gdzie z Blaisem wyjechaliśmy na miesiąc miodowy?
-Ten który udostępnił wam Malfoy? - brunetka zmarszczyła brwi -  Wykluczone! Czyś ty na głowie upadła? - prychnęła -Nigdy w życiu tam nie pojadę!
Ginny wywróciła oczami.
-Zmiana klimatu dobrze Ci zrobi, a po za tym - machnęła teatralnie ręką - Już moja i Blaise w tym głowa żeby Malfoy się nie dowiedział, po za tym z tego co mi wiadomo wyjeżdża na jakąś megaważną konferencję i ma go nie być cały tydzień.
-Sama nie wiem... - czekoladowe oczy dziewczyny wpatrywały się w złoty klucz, który delikatnie się mienił w zachodzących promieniach sierpniowego słońca.
W sumie co miała do stracenia?
Nic.
I tak jej życie było jedną wielką stertą gruzu z której nie wiedziała jak się wydostać.
-Podaj mi adres - odparła zdecydowana.

5 minut później stała przed ogromnymi szklanymi drzwiami. Lekko trzęsącą się ręką wsunęła klucz do zamka i przekręciła. Po cichym pyknięciu delikatnie  pchnęła drzwi i weszła do przestronnego korytarza.  Dom, a raczej willa Malfoya zaparła jej dech w piersiach.  Trochę niepewnie przekroczyła próg domu przekonując sama siebie, że tak na prawdę nic złego nie robi, a odpoczynek chwilę sam na sam ze sobą samą dobrze jej zrobią. Weszła do przestronnego korytarza, ostrożnie położyła pod ścianą walizkę i udała się w głąb domu. Znalazła się w ogromnym i przestronnym salonie, a jej oczy zabłysły z zachwytu. Co jak co ale w głębi duszy musiała przyznać, że Malfoy'owi gustu nie brakuje.  Intuicyjnie podeszła do ogromnych rozsuwanych szklanych drzwi. Pod jej delikatnym dotykiem drzwi się rozsunęły a jej twarz otuliło morskie świeże powietrze.  Słońce kuliło się ku zachodowi, powodując zapierający dech w piersiach. Dokładnie kilkanaście metrów dalej przed Hermioną rozpościerała się ogromna piaszczysta plaża, a za nią piękne spokojne morze, którego fale delikatnie odbijały się od brzegu. Sam taras, tak jak i salon był dosyć sporych rozmiarów. Na samym środku umiejscowiony był ogromny basen.
Była w raju.
W tej jednej chwili tak bardzo zapragnęła by Ron też tu był.
Przymknęła oczy by powstrzymać zbierające się łzy na myśl o rudzielcu.
To już zamknięty rozdział.
Weszła z powrotem do salonu, chcąc obejrzeć resztę posiadłości, w której miała spędzić kilka najbliższych dni.  Salon od kuchni oddzielała ogromna wyspa, wokół której poustawiane były wysokie krzesełka. Delikatnie przejechała opuszkami palców po marmurowym blacie. Wszystko tu było idealne  w każdym calu.  Zajrzała do lodówki, która świeciła pustkami. Dopiero burczący brzuch uświadomił jej, że tak na prawdę oprócz śniadania nic dzisiaj nie jadła. Z cichym westchnieniem otworzyła dębowe drzwi znajdujące się po prawej stronie od kuchni a jej oczy zalśniły.
Bingo.
Z ogromnym zaangażowaniem przechadzała się między dużymi drewnianymi pułkami, na których znajdowały się różne rodzaje alkoholu. Po 40 minutach zadowolona z siebie wróciła do salonu trzymając w dłoniach dwie butelki dobrego trzydziestoletniego hiszpańskiego wina. Jednym sprawnym ruchem odkorkowała butelkę i zapełniła po brzeg kieliszek czerwonym płynem.  Upiła spory łyk, delektując się trunkiem. Własnie tego jej było trzeba.
Parę godzin później i kilka pustych już butelek po winie sprawił, że w końcu usnęła.

Dochodziła 2 w nocy kiedy obudził ją hałas dochodzący z korytarza. Lekko obolała podniosła się z kanapy, w głowie kręciło jej się od nadmiaru wypitego alkoholu. Po omacku zaczęła szukać swojej różdżki. W duchu jęknęła przypominając sobie, że jej różdżka bezpiecznie leży na dnie walizki znajdującej się w jednej z sypialni. Z rezygnacją sięgnęła po jedną z pustych butelek po winie. Jak oparzona podskoczyła i zacisnęła mocniej już i tak spocone palce na szyjce od butelki słysząc perlisty śmiech jakiejś kobiety.  Zrobiła niepewnie jeden krok przed siebie, niezdarnie potrącając przy tym resztę pustych butelek które z hukiem upadły na podłogę robiąc niezły ambaras.
Cholera - zaklęła w duchu.
Snop jasnego światła sprawił, że mimowolnie zamknęła oczy a jej uszu dobiegł ją tak dobrze znany głos.
-Granger? - młody mężczyzna nie krył zdziwienia na widok kompletnie pijanej kobiety.
Brunetka zamrugała kilka razy przyzwyczajając oczy do ostrego jasnego światła, aż w końcu napotkała na sobie wzrok błękitnych oczu, które z uporczywością się w nią wpatrywały.
-Co ty tu robisz Malfoy? - zapytała zaskoczona.
Blondyn stał od niej dosłownie kilka metrów.  Włosy miał w kompletnym nieładzie, a biała koszula, która z pewnością jeszcze przed chwilą idealnie na nim leżała była do połowy odpięta ukazując umięśniony tors mężczyzny. Dopiero po chwili zwróciła w końcu uwagę na piękną, długonogą blondynkę z wypiekami na policzkach, która za nim stała. Blondyn nachylił się nad kobietą wyszeptał jej coś do ucha po czym ta skinęła głową i całując go namiętnie na pożegnanie opuściła budynek.
Bez słowa patrzyli się na siebie przez dłuższą chwilę. Każde z nich biło się z własnymi myślami.
-A więc - blondyn jako pierwszy przerwał panującą między nimi ciszę - Dowiem się w końcu co robisz w moim domu?
Hermiona czuła jak dziwna fala potu zalewa jej ciało a żołądek podchodzi do gardła.
-Niedobrze mi - wyszeptała i zanim blondyn zdążył jakkolwiek zareagować, jak burza popędziła do łazienki z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
Po około dziesięciu minutach zrezygnowany Draco podszedł do drzwi prowadzących do łazienki i delikatnie zapukał.
-Żyjesz Granger? -  jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
Mimo, że już parę lat temu zakopali między sobą topór wojenny i pozostawali na stopie koleżeńskiej to dziewczyna była mu całkowicie obojętna.
Nagle drzwi od łazienki w końcu się otworzyły a w nich stanęła ledwo przytomna Hermiona. Chłopak nie zastanawiając się zbyt długo cicho westchnął i jednym pewnym ruchem wziął niczego nieświadomą dziewczynę na ręce i zaniósł do jednej z sypialni gościnnych. Położył ją delikatnie na łóżku, ściągnął z  jej stóp buty i przykrył kołdrą, po czym szybko opuścił pokój z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica.